Co straszy w Krakowie?
Lotnisko Rakowice – Czyżyny
Miejskie legendy przestrzegają przed spacerami po Starym Lotnisku o
zmroku lub w nocy. Podobno lubi się tam pojawiać pułkownik Michał Pielechowski
z pułkownikiem Józefem Sroką, którzy wiele lat temu tragicznie zginęli na tym
lotnisku, a później wielokrotnie ukazywali się kolegom, ratując ich przed
niebezpieczeństwem. Mówi się, że podczas drugiej wojny światowej tych dwóch
pułkowników skutecznie utrudniało pracę Gestapowców stacjonujących w pobliżu.
Nie wiedzieć czemu z władzami Polski Ludowej jakoś nie mogli się dogadać i
zniknęli...
Pętla
tramwajowa w Mistrzejowicach
Słyszeliście, że trudno jest znaleźć motorniczego, który chciałby wyjeżdżać
z pętli w Mistrzejowicach późnym wieczorem i w nocy? A wiecie dlaczego? Ponoć
pętlę zamieszkują duchy dwóch mężczyzn. Obaj zginęli tragicznie, choć można
mieć nadzieję, że stan upojenia alkoholowego, w którym się znajdowali złagodził
nieco traumę śmierci. Pierwszy z imprezowiczów zasnął ponoć w jednym z
tramwajów zjeżdżających do zajezdni. Ponieważ mężczyzna nie odpowiadał na
prośby o opuszczenie wagonu, motorniczy wyrzucił go z pojazdu tuż przy torach.
Niestety noc była ciemna i mglista, a kierujący kolejnym tramwajem nie zauważył
mężczyzny leżącego przy jego trasie i doszło do tragedii. Drugi z duchów, za
życia również nie stronił od trunków. Legenda miejska głosi, że pijany wpadł do
niezabezpieczonej studzienki tuż przy pętli tramwajowej. Następnego dnia rano
robotnicy zasypali ją wraz ze znajdującym się tam mężczyzną. Mrozi krew w
żyłach, prawda?
Zesławice
Tak się teraz zastanawiam. Może mnich nie pokonał całkiem zarazy? Może
drzemała gdzieś ukrtya? Może koronawirus wcale nie pochodzi z Chin a z
Zesławic?
Płonące
Widmo
Podobno bezpieczniej unikać dziś również obszaru dawnej wsi Łuczanowice.
W miejscu dawnego kalwińskiego cmentarza pojawia się podobno płonące widmo.
Zjawa ta rozpoczyna pochód ogników niesionych przez niewidzialne ręce. Na kogo
polują? Na kogo czekają? Może lepiej nie sprawdzać?
Kościelniki
Według miejscowych legend jutro nie zasną również mieszkańcy dawnych
Kościelnik. Przed laty ziemia ta należała bowiem do Państwa Rusieckich, którzy
posiadali tylko jedno dziecko. Ich ukochana córka cechowała się niezłomnym
charakterem. Długo broniła się przed zamążpójściem. Zdesperowani rodzice
postanowili więc pokazać jej włości i przekazać całą swoją wiedzę dotyczącą
zarządzania majątkiem, aby mieć pewność, że nawet jako panna będzie w stanie
sobie poradzić. Los chciał jednak, że w trakcie
tej konnej przejażdżki dziewczyna ujrzała przystojnego syna leśniczego i jak to
zwykle bywa, zakochała się. Jej uczucie zostało odwzajemnione co zdecydowanie
nie spodobało się Państwu Rusieckim. Młodzi kochankowie spotykali się więc po
kryjomu. Podobno chłopak miał do miejsca schadzek bardzo daleko, więc panna
Rusiecka dała mu swojego pięknego sinobiałego konia podkutego złotymi
podkowami, aby mógł bezpiecznie stawiać się na spotkaniu. Niestety pewnej nocy
kochanek nie zauważy jednego z rowów odprowadzających z okolicznych pól wodę i
wjechał prosto w pułapkę. Zginął na miejscu wraz z wierzchowcem. Dziewczyna
pogrążyła się w rozpaczy. Po pogrzebie ukochanego kazała równie uroczyście
pochować ulubionego konia. Jak to dawniej bywało koń został pogrzebany razem ze
złotymi podkowami. I pewnie spoczywałby w grobie po dziś dzień, gdyby nie
pewien chciwy wieśniak. Usłyszał on plotkę o niesamowitym koniu pochowanym wraz
ze skarbem i… postanowił go odkopać. Długo szukał właściwego miejsca i
przekopywał okoliczne pola, aż w końcu się udało. Kiedy jego łopata z brzękiem
uderzyła o drogocenne podkowy złodziejaszek nagle usłyszał złowrogie rżenie.
Tuż przed nim stał piękny siwobiały koń podkuty złotymi podkowami. Niedoszły
złodziej zaczął uciekać, niestety potknął się i upadł. Kiedy rano odzyskał
przytomność uciekał z Kościelnik tak szybko jak pozwoliły mu na to zdrętwiałe
nogi. Jednak od tamtej pory okoliczni mieszkańcy widują pięknego konia o
złotych podkowach smętnie czekającego na swoją panią…
Miejscowi opowiadają też legendę o czarnej karocy. Ponoć za każdym razem,
kiedy w kościelnickim pałacu ktoś miał umrzeć, na dziedzińcu pojawiała się
czarna karoca zaprzęgnięta w czarne, spienione konie. Widmo objeżdżało pałac i
znikało w mroku. Może lepiej nie nasłuchiwać dziś zbyt uważnie. Może się
okazać, że usłyszycie dźwięk kopyt uderzających o krakowski bruk…
Dom śmierci
Na osiedlu Oświecenia jest pewien blok, w którym podobno nikt nie chce
mieszkać. To niewielki, czteropiętrowy budynek w kształcie litery L. Nie wiedzieć
czemu ludzie tu często chorują, tracą zmysły i nerwy. Ktoś widział tu sąsiada,
który siekierą wyrąbał drzwi do własnego domu, wszyscy pamiętają grzecznego
Bartka, który w nocy porąbał rodziców i rodzinę Włodarczyków, których mieszkanie
wybuchło. Włodarczyk nie przeżył tego wypadku, jego żonę wyrzuciło na trawnik
przed bokiem, jednak w wyniku wnikliwego śledztwa kobieta została oskarżona o
zamordowanie męża… W Boże Ciało 1996 roku mąż jednej z mieszkanek bloku odsłonił
ponoć zasłony i zmarł, a po nim wszyscy członkowie jej rodziny. W podobnym
czasie mąż drugiej sąsiadki przeszedł trzy zawały… I wszyscy myślą, że to wpływ
żyły wodnej. Czasem tylko mieszkająca nieopodal staruszka mimochodem wspomni,
że na tej górce był kiedyś cmentarz. Inna doda, że do dziś widać tu czasem
białą mgłę wyglądającą jak wyziewy z otwartych grobów…
Topielec
Mieszkacie w Branicach? A może w ich
przysiółku, w Chałupkach? Jeśli tak, to w zasadzie nie musicie się bać. Podobno
kiedyś grasował tu topielec, jednak to stare dzieje. Od czasu do czasu pojawiał
się tu przystojny Porucznik Batalionu Saperów i zapraszał na spacer piękne
panny. Dziwił tyko fakt, że żadna z nich ze spaceru nie wróciła… Dlaczego
topielec był tak okrutny? Czemu upodobał sobie piękne niewiasty? Otóż kres jego
egzystencji położyła piękna, ale niebezpieczna „Warszawianka”. Oczywiście
kobieta nie była osobą, za którą się podawała, a rosyjskim szpiegiem. Kiedy mody
pułkownik zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak, „Warszawianka” nasłała na niego swoich pobratymców i
młodzieniec został zastrzelony podczas spaceru nad brzegiem Wisły. Od tej pory
szukał zemsty. Legenda głosi, ze gdy „Warszawianka” została rozpracowana i
wykonano na niej wyrok śmierci topielec zniknął, ale czy na pewno? Odważysz się
sprawdzić?
Piękna Zośka
Czy
w waszym domu wisi reprodukcja obrazu z piękną, młodą dziewczyną w krakowskim stroju?
Tak? To prawdopodobnie Zofia Frontczakówna. Piękna dziewczyna, którą matka
namawiała do pozowania. Zosia zarabiała w ten sposób na swoje utrzymanie aż do
wyjścia za mąż za Macieja Palucha.Trzeba jednak zaznaczyć, że dziewczyna
konsekwentnie odmawiała pozowania do aktów.
Mąż
Zosi był mężczyzną bardzo zazdrosnym i okrutnym. Żałował żonie wszystkiego poza
razami. Brak żywności, ubrań i butów (a przecież Maciej był szewcem!) zmusił
Zosię do pozowania od czasu do czasu. Niestety dorywcza praca Zosi stała się
pretekstem do karczemnych awantur w domu Paluchów. Aby im zapobiec dziewczyna
zrezygnowała z intratnego zajęcia, a nawet przepisała na męża ¼ swojego
gospodarstwa. Niestety hojny gest Zosi nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. W
końcu zmęczona awanturami i biciem, załamana z powodu śmierci dwójki z czwórki
dzieci Zosia postanowiła odejść od męża. Sąd przyznał jej alimenty, jednak Maciej
często się z nimi spóźniał.
Pewnej
niedzieli Maciej zwabił Zosię do ich domu w Dłubni, pod pretekstem wypłacenia
zaległych alimentów. Niestety Zosia z tego spotkania nie wróciła, a kilka dni
później znaleziono fragmenty jej ciała w rzece… Teraz już wiecie dlaczego Dłubnia
tak smętnie zawodzi. Ona też opłakuje smutny los Zosi. A może... Może to sama
Zosia żali się na swój los i szuka zemsty?
P.S.
Maciej Paluch spędził 12 lat w więzieniu
za zabicie żony, a zmarł jako żebrak pod
kościołem św. Marka w Krakowie. Tylko
czy Zosia o tym wie?
Las w Witkowicach
O witkowickim lesie zrobiło się
głośno w 2001 roku. Plotki o dziwnych
zjawiskach w tym rejonie krążyły po okolicy od wielu lat, a okoliczni
mieszkańcy trzymali się przeklętego miejsca z daleka. Jednak w październiku
2001 roku las na dobre okrył się złą sławą. Podobno grupka studentów wybrała się
tam, aby uczcić początek roku akademickiego i… już nie wróciła. Dziwne
zaginięcia jednak się nie skończyły. Jakiś czas później w tym rejonie zaginał
kolejny student. Jego półroczne poszukiwania nie przyniosły rezultatu, więc
znajomi postanowili udać się do lasku i pożegnać go tradycyjnym piwem. W pewnym
momencie studenci zobaczyli odblask świata w głębi lasu. Podeszli bliżej i
ujrzeli odbijający się w aparacie promień światła słonecznego. Najszybciej jak
się dało wywołali film. Na otrzymanych zdjęciach zobaczyli zaginionych
studentów wraz z ich kolegą…
Katedra na Wawelu
Jeśli
planujecie w najbliższy weekend wybrać się na mszę, to może bezpieczniej będzie
wybrać inne miejsce niż Katedra na Wawelu? A jeśli już musicie koniecznie uczestniczyć
w nabożeństwie w tym miejscu, to przynajmniej wybierzcie ranną mszę. Inaczej
narazicie się na spotkanie jednego z trzech duchów katedry. W najgorszym
wypadku świątobliwy Biskup Jan Grot
zwróci wam uwagę na niewłaściwe zachowanie. Podobno odważył się on nawet
straszyć królów Polski, zabraniając im korzystania z krótszej drogi do katedry.
Deptali oni ponoć jego grób umieszczony w kaplicy przez którą wiodły skróty. Droga
ta została wkrótce zamurowana i od tej pory królowie musieli wychodzić na
dziedziniec, by dostać się do katedry.
Pozostałe
dwa duchy nie są aż tak nieprzyjemne. Pojawia się tu Biskup Paweł z
Przemiankowa , pokutujący za swe dawne czyny i Biskup Zawisza z
Kurozwęk cierpiący za nieobyczajne zachowanie z kobietami. W ich przypadku
wystarczy krótka modlitwa i na pewno pozwolą wam odejść w spokoju…
Krakowski Rynek i okolice
Jeśli nie
chcecie poznać daty swojej śmierci, to unikajcie dzisiaj pałacu "Krzysztofory"
w Rynku Głównym 35. Miejsce to zamieszkuje Czarna Dama, która napotkanym
osobom przepowiada dokładną datę i godzinę śmierci. Wyobrażacie sobie to
odliczanie?
Inna Czarna Dama straszy od ponad dwustu lat w
pałacu margrabiów Wielkopolskich, czyli w obecnym Magistracie przy pl.
Wszystkich Świętych. Kim była? Nie wiadomo, jednak w okolicy krąży opowieść o
misjonarzu, który ponad 130 lat temu został późnym wieczorem wezwany do pałacu,
gdzie kazano mu wyspowiadać młodą
dziewicę w bieli, a gdy tylko udzielił jej komunii świętej, pojawił się kat,
który jednym cięciem miecza ściął jej głowę.
Pewnie już
dawno wszyscy zapomnieliby o nieszczęśnicy, gdyby nie szkielet młodej kobiety
znaleziony w pałacu w 1903 roku podczas montażu kaloryferów. Kim była i czemu
straszy? My chyba nie mamy odwagi tego sprawdzić…
Czarna Księżniczka z Krzemionek
Najgroźniejszą
z Czarnych Dam jest jednak Księżniczka z Krzemionek. Podobno w odróżnieniu od
poprzednich pań, kolor czarny nie odnosi się tylko do jej sukni, ale do całego
ciała. Dama ta jest bardzo niebezpieczna. Potrafi złapać ofiarę i dusić ofiarę
aż urwie jej głowę… Ba jeden z takich wypadków został podobno udokumentowany w
XIX wieku… Brr…
A wszystko zaczęło
się wieki temu. Kobieta została uwięziona w okolicy kościółka św. Benedykta
podłym zaklęciem. Oczywiście mogła się z niego wyzwolić, jeśli w okolicach
północy pojawi się tam przystojny młodzieniec, który pokocha i poślubi księżniczkę.
Żeby jednak nie było tak prosto młodzieniec musi najpierw sprostać postawionemu
przed nim zadaniu. Księżniczka miała wręczyć chłopakowi ogromną sumę pieniędzy,
która miał przepić i przejeść w ciągu trzech dni i musiał to zrobić sam. Nie wolno
było podzielić mu się jedzeniem lub pieniędzmi z nikim. Zadanie to było proste jedynie pozornie, jednak
wybranek serca księżniczki dokonał cudu. Po wydaniu pieniędzy wracał już do
ukochanej, kiedy drogę zastąpił mu żebrak. Tak długo prosił o wsparcie aż w
końcu młodzieniec wysupłał z kieszeni zapomnianego szeląga i wręczył biedakowi.
Niestety to był błąd. Kiedy młodzieniec dotarł do wybranki swego serca to
rzuciła się na niego i urwała mu głowę…
Czy historia
ta wydarzyła się naprawdę? Trudno powiedzieć. Miejscowi wspominają o innej
księżniczce, która podobno była bardzo okrutna. Grabiła i dręczyła swój lud. Pewnego
dnia, podczas burzy w księżniczkę trafił piorun i spłonęła żywcem, a jej
poddani zostali uwolnieni. Mówi się, że okrutnica została pochowana obok
kościółka św. Benedykta i za karę musiała każdej nocy błąkać się wokół swego
grobu, wypatrując wybawcy.
Biała
Dama z Franciszkańskiej
Krakowska Biała Dama już od połowy XIX w.
nawiedza pałac biskupi przy ul. Franciszkańskiej 4, prosząc o odpuszczenie
grzechów. Biskupi, którym się objawia, czynią to z czystym sumieniem, bowiem
jest to duch niewiasty (Urszuli z Morstinów Dębińskiej), która wprawdzie bywała
polityczną intrygantką zwaną "krakowską carową", ale też i osobą
pobożną, nawet bliską dewocji, fundatorką kilku kościołów. Plotka głosi,
że Krakowscy biskupi tak bardzo przyzwyczaili się do jej obecności, że traktują
ją jak jednego z mieszkańców.
Myślicie, że to koniec długiego peletonu krakowskich duchów i
upiorów? Ależ skąd! Nie wiem czy udało się nam przywołać choćby połowę!
Uważajcie więc dziś na siebie, a my bierzemy się do pracy. Może z okazji
Andrzejek uda nam się dodać kilka opowieści?
Nie obchodzę Halloween, ale czyta się super.
OdpowiedzUsuńMy też nie, ale ta noc ma w sobie coś wyjątkowego. Poza tym, jest idealnym pretekstem do przypomnienia o krakowskich duchach i zjawach ;)
Usuń