Jak już zdążyliście
zauważyć, mieszkamy bardzo blisko CH Serenada. Mimo to, nasz mały Krakowski raj
znajduje się po drugiej stronie Krakowa, tuż za Salwatorem. Prowadzi do niego
wiele dróg. Jedna z nich przebiega tuż obok Parku Decjusza. Jak to się stało,
że przejeżdżaliśmy tamtędy setki razy i jak do tej pory nigdy się tam nie
zatrzymaliśmy? Nie wiem, ale postanowiliśmy szybko nadrobić to przeoczenie!
Lubimy wiedzieć
co nieco o miejscach, które zwiedzamy. Tak też było i tym razem. Przed wyprawą
do Parku Decjusza postanowiliśmy sprawdzić co ciekawego piszą o nim inni. I
wiecie co? 99% artykułów opisujących ten park wymienia jego lokalizację, wspomina
iż jest to jeden z najstarszych krakowskich parków (powstał w pierwszej połowie
XVI wieku) i podkreśla, iż został on ogromnie zniszczony w czasie pierwszej
wojny światowej. Cóż, stacjonujące w nim wojska miały chyba ważniejsze
priorytety niż ochrona drzew. Na szczęście dla nas współczesnych, po wojnie
uzupełniono zniszczony drzewostan i dziś w Parku Decjusza podziwiać można przepiękne,
wiekowe graby i lipy. Na przełomie czerwca i lipca, kiedy zaczynają kwitnąć te
drugie, w powietrzu unosi się ich odurzający zapach, jesienią drzewa okrywają
się żółcią, pomarańczami i czerwienią, zaś zimą Willa Decjusza nieśmiało zera
pomiędzy gołymi konarami.
A co z nazwą parku,
wiecie skąd się wzięła nazwa parku? Od Justa Ludwika Decjusza, sekretarza
Zygmunta Starego. Król polecił zaprojektować ten teren jako jego letnią
rezydencję. Położony na skraju Woli Justowskiej (willowego fragmentu Krakowa)
park idealnie wpisuje się w jej elegancki i pełen przepychu krajobraz. W Parku
Decjusza widać bowiem wyraźnie walkę o przetrwanie arystokratycznej historii i
nowoczesnego blichtru. Willa Decjusza przyciąga spacerowiczów swoim kunsztem,
prostotą i gustownymi detalami. O jej wieku przypominają pobliskie ruiny murów
i mostków. Tuż za nią znajduje się walcząca o rację bytu galeria autorska
Bronisława Chromego. To współczesna rysa na historycznym obrazie parku,
która wraz z pomnikiem Piwnicy pod Baranami, nadaje temu miejscu specyficzny
charakter. Do niewątpliwych atrakcji parku
należy również jeden z najciekawszych placów zabaw jakie dotąd widzieliśmy. W
jego pobliżu spotkać można tłumy dzieci i rodziców. Tylko, ten plac zabaw
pasuje do Paku Decjusza jak pięść do nosa. Zupełnie tak jak my!
Spacerując
zalesionymi alejkami mamy mieszane uczucia. Z jednej strony to jedyny park, w
którym osoby wchodzące na jego teren mówią dzień dobry osobą już tam obecnym
(zdarzyło nam się to trzykrotnie), z drugiej strony, poza naszym wózkiem, wszystkie
napotkane czterokołówki to najnowsze Cybexy ze złotymi skrzydłami (koszt ok. 10-12
tys złotych). Cały czas towarzyszy nam też wrażenie, że obowiązuje tu jakiś
niepisany dress code. Mamy dumnie noszą długie suknie i jeansowych katany, zaś
tatusiowie w mokasynach, szarych lub beżowych spodniach i jasnych podkoszulkach
eleganckim krokiem wędrują przez park. Sytuacja zmienia się zupełnie przy placu
zabaw. Tu obowiązuje strój dowolny, króluje wygoda i luz (to lubimy!). Co
chwilę podjeżdża tu ktoś na rowerze, zsadza z siodełka dziecko i zajmuje się…
sobą. Dzieci szaleją radośnie, dorośli wymieniają poglądy na tematy około
dzieciowe lub szaleją na huśtawkach ze swoimi pociechami. W stronę placu zabaw
tłumnie podążają również pociechy wybiegające z zatrzymujących się na darmowym
parkingu aut. Nikt tu nie dba o elegancję i maniery. Ważne, kto pierwszy dobiegnie
do huśtawki. To zdecydowanie nasze klimaty! Tym bardziej, że niedaleko placu
zabaw znajduje się Cukiernia Wojciecha Wilka z obłędnymi lodami…
Komentarze
Prześlij komentarz