Zalipie - najpiękniejsza wieś w Polsce?

    Pamiętacie jak mówiliśmy, że pytajnik ma znaczenie? Przekonaliśmy się o tym po raz kolejny, ale zacznijmy od początku. O Zalipiu usłyszeliśmy od… szefowej działu zobowiązań w jednej z krakowskich korporacji. Przyznać trzeba, że trochę było nam wstyd, kiedy nieduża Filipinka opowiadała o najpiękniejszej w Polsce wsi, która na dodatek leży niedaleko Krakowa i jeszcze bliżej naszych rodzinnych stron. Jak to się stało, że o Zalipiu nie słyszeliśmy nigdy wcześniej? I co jest tam tak niezwykłego, że nawet turyści z Azji wiedzą, że trzeba tam zajrzeć? Postanowiliśmy to sprawdzić. Tym razem za kierownicą siada Mama i ruszamy na podbój podtarnowskich wsi!

 

   Już wjeżdżając do Zalipia czujemy się nieco oszukani. Gdzie są te słynne malowane domy? A budy i ule? Wybierając się tutaj wiedzieliśmy, że opinie internautów na temat Zalipia są bardzo rozbieżne. Część z nich jest zakochana w tym miejscu i opisuje je jako największą atrakcję małopolski, z innych wypowiedzi wyziera rozczarowanie i zawód. Z przykrością musimy wam powiedzieć, że zdecydowanie należymy do drugiej grupy. Zostaliśmy wprawdzie ostrzeżeni, że Zalipie to nie skansen, a rządząca się swoimi prawami wieś. Oznacza to, że mieszkańcy sami podejmują decyzję czy chcą pomalować swój dom, czy też nie. Część z nich się na to decyduje, inni nie. W efekcie pięknie pomalowane domy schowane są pomiędzy starymi i nowymi domkami, które niczym nie różnią się od domostw w pozostałych częściach Polski.


    A skąd w ogóle wziął się pomysł malowania zagród? Podobno dawno temu wnętrza niewielkich i niebogatych chat na południu Polski szybko pokrywały się sadzą z domowego paleniska. W chatkach brakowało kominów i dobrej wentylacji, co powodowało szybkie czernienie ścian. Ich ponowne bielenie było uznawane za niepotrzebną i drogą fanaberię, więc zaradne gospodynie musiały radzić sobie inaczej. Zalipianki postanowiły dekorować pociemniałe ściany za pomocą wapna i brzozowych witek. Powstałe przy ich użyciu nieregularne plamki wkrótce zaczęły zdobywać popularność. „Packowanie”, bo tak nazwano proces zdobienia ścian, zyskał sobie uznanie gospodyń z podtarnowskich wsi i w niedługim czasie ewoluował. Wapno zamieniono na  ogólnodostępne brązowe glinki zaś nieregularne plamki na proste motywy roślinne i zwierzęce. Wraz z upowszechnieniem się kolorowych farb i pędzli, zmienił się również sposób zdobienia zalipiańskich chat. Dziś najczęściej wykorzystuje się w tym celu farby akrylowe. Rozejrzyjcie się w Krakowie. Wiecie gdzie można znaleźć zalipiańskie malowidła? Tak! W krakowskim Wierzynku! Podobno propagatorka zdobienia domów Felicja Curyłowa zastała poproszona o udekorowanie wnętrz tej słynnej krakowskiej restauracji. Udało się wam dojrzeć te zdobienia?

    
    W Wierzynku nie byliśmy, ale Zalipie zwiedziliśmy wzdłuż i wszerz. Na miejsce dotarliśmy stosunkowo wcześnie, więc bez problemu udało nam się zaparkować pod Domem Malarek. Z aparatem w ręce wtargnęliśmy do środka i skrzydełka nam troszkę opadły. Owszem miejsce piękne, malowidła też, ale chyba spodziewaliśmy się czegoś więcej. Niezrażeni brakiem „efektu WOW” ruszyliśmy dalej. Postanowiliśmy wędrować bez mapy i przejść się każdą z napotkanych dróżek, tylko po to by znaleźć wszystkie z pięknie ozdobionych zagród. Po godzinnym spacerze w słońcu i upale, lista naszych priorytetów uległa zmianie. Obejrzeliśmy niesamowitą ZagrodęFelicji Curyłowej i przepięknie zdobiony kościół parafialny. Udało nam się zrobić kilka zdjęć przy jednym z malowanych domów oraz odmówić zwiedzania (za drobną opłatą) prywatnych zalipiańskich gospodarstw i… poczuliśmy głód! Po raz kolejny poszukaliśmy ratunku w Google Maps i o zgrozo… Uwierzycie, że w tak turystycznym miejscu jak Zalipie, w miejscowości do której zjeżdżają turyści z całego świata nie ma kawiarni ani restauracji?! Ba, próżno szukać tu nawet sklepu spożywczego… Może trochę wstyd się przyznać, ale jadąc do Zalipia w skrytości ducha liczyliśmy na porcję pysznych pierogów, albo chociaż kawę z domowym ciastem. Brak miejsca, w którym można by skosztować domowych pyszności rozczarował nas chyba bardziej niż malowane domy. I tak jak wiele osób wraca rozczarowanych z Paryża, tak my wróciliśmy rozczarowani z Zalipia i w najbliższym czasie do Zalipia chyba nie wrócimy…

 

 


Komentarze

Popularne posty