Zalew Zesławice
W powietrzu w końcu czuć lato! Słonko mocniej świeci, a
słupki rtęci w termometrach podskoczyły. My śmiejemy się do słonka licząc, że
na naszych twarzach pojawią się jego pocałunki (piegi) i produkujemy witaminę
D. Tylko Pies jest biedny, pomimo letniej fryzury, biedak męczy się w upalne
dni. Ze względu na niego postanowiliśmy się wybrać w miejsce dawno przez
nas nieodwiedzane. Pakujemy koszyk piknikowy, koc i uśmiechamy się do Taty,
żeby wybrał się z nami nad zbiorniki wodne w Zesławicach. Na szczęście mamy
cudownego Tatę i nie trzeba go długo prosić. Bez namysłu sięga po kluczyki i
możemy jechać.
Zbiorniki retencyjne w Zesławicach znajdują się ok 10 min
jazdy samochodem od CH Serenada. Można tam też dostać się komunikacją miejską
(tramwajem nr 52 na os. Piastów i później krótkim spacerem między ogródkami
działkowymi i osiedlami, bądź autobusem 422 lub 122 z przystanku Leszka Białego
1) lub spacerkiem (około 1h spod CH Serenada). Jak wiecie, my jeszcze trochę
boimy się koronawirusa, dlatego wybieramy podróż własnym samochodem. W tym
tygodniu odwiedziła nas Babcia, więc ją też zabieramy na wycieczkę, a żeby
wesoły samochodzik nie świecił pustkami to do wzięcia udziału w przygodzie
namawiamy też Ciocię!
Na miejsce docieramy w szampańskich nastrojach. W takim
towarzystwie nie może być inaczej! Nasze autko zostawiamy na bezpłatnym
parkingu i ruszamy na spacer. Wiecie, że Zesławice to dawna podkrakowska wieś,
która została włączona do miasta jako część dzielnicy Wzgórza Krzesławickie?
Znajdują się tu dwa zbiorniki wodne powstałe na rzece Dłubnia, które do połowy
lat 80-tych pełniły funkcję zbiorników wody pitnej dla Nowej Huty. Obecnie są głównie
atrakcją dla mieszkańców Mistrzejowic i Bieńczyc. A wiecie skąd wzięła się
nazwa tego miejsca? Jeśli nie, to zapraszamy was do zapoznania się z trzecim
odcinkiem serii podcastów Nowa Huta z dreszczykiem. Wspomnimy tylko mimochodem,
że podkrakowska wieś wzięła swoją nazwę od dzielnego mnicha, który uratował ją
przed paskudną zarazą. Jak to zrobił i kim był? Posłuchajcie całej historii,
ale… nie róbcie tego tuż przed snem.
Dzisiaj szukamy ochłody, dlatego też nasz spacer zaczynamy
szeroką drogą pomiędzy zbiornikami. Kierujemy się cały czas przed siebie aż do
rzeki Dłubnia. Tutaj, w cieniu wierzby rozkładamy koc i zaczynamy nasz piknik.
Z szeroko otwartymi oczami obserwujemy Psa, który po spuszczeniu ze smyczy
radośnie biegnie w stronę rzeczki i niezachęcany przez nikogo wskakuje do niej.
Niemożliwe! Pies nie lubi nawet moczyć łap w Sudole, czasem tylko przeczołga
się przez jakąś większą kałużę, ale wartko płynąca woda to nie jego ulubione
miejsce. Tym razem jest jednak inaczej. Pies po prostu oszalał. Tapla się w
wodzie jak wydra, a największą frajdę sprawia mu patyk rzucany na głęboką wodę.
Po raz pierwszy od dawna nie zmęczył się po trzech rzutach, ale ciągle przynosi
patyk, szczekając na nas, żebyśmy rzucali szybciej. Chyba wiemy już, komu ten
spacer podoba się najbardziej.
Jeśli nie lubicie leżenia na kocu, to nie zrażajcie się! Wokół
obu zbiorników prowadzi ścieżka spacerowa. Pierwszy z nich można nawet
spokojnie objechać wózkiem. W przypadku drugiego konieczne będzie nosidło.
Miejscami ścieżka jest wąska i zarośnięta. Dla dzieci dodatkową atrakcja będą
pociągi przejeżdżające tuż za zbiornikami, dla dorosłych sporo miejsca do grillowania.
W tygodniu nie ma tu wielu spacerowiczów, w weekendy sytuacja się zmienia.
Wprowadzone na krakowskich kąpieliskach zakazy grillowania (choćby na Bagrach)
sprawiły, że pojawia się tu coraz więcej amatorów tej formy spędzania wolnego
czasu.
Komentarze
Prześlij komentarz