Gorlice
Nasz spacer zaczniemy na skrzyżowaniu ulicy Węgierskiej i Kościuszki. To tutaj zapłonęła pierwsza na świecie uliczna lampa naftowa zaprojektowana przez Ignacego Łukasiewicza (1854). Zdarzenie to upamiętnia znajdująca się tam Kapliczka Chrystusa Frasobliwego i powstały niedawno mural. Nie pytajcie Gorliczan gdzie znajduje się pierwsza na świecie lampa naftowa. Popukają się w czoło i każą zapytać Wujka Googla, jeśli zapytacie o miejsce, w którym zapłonęła pierwsza na świecie uliczna lampa naftowa, to prawdopodobnie wskażą je bezbłędnie. A skoro wiecie już co jest największą atrakcją Gorlic, to pozwólcie, że zabierzemy was do miejsca, w którym możecie dowiedzieć się o tym mieście czegoś więcej. Spod kapliczki ruszamy w stronę rzeki Ropy (w tym celu trzeba dwukrotnie przejść na pasach - raz spod kapliczki pod pocztę i drugi raz spod poczty w stronę sklepy spożywczego Marysieńka). Kiedy przejdziecie już na drugą stronę ulicy Kościuszki, skręćcie w lewo za pomnikiem Ignacego Łukasiewicza, mińcie aptekę i waszym oczom powinien ukazać się most na rzece Ropie. Ropa, lampa naftowa... coś wam się może kojarzy? Tak! Gorlice i okolice, to kolebka przemysłu naftowego. Olej skalny (płytko zalegająca ropa naftowa) znany był mieszkańcom tego regionu od wieków, jednak na szeroką skalę zaczęto go wykorzystywać dopiero w okolicach drugiej połowy XIX. Początkowo na potrzeby Fabryki Asfaltu w pobliskiej Kobylance, później również w innych zakładach.
Kiedy
miniecie już rzekę Ropę, skręćcie w lewo w polną dróżkę. Pozwoli wam ona obejść
prywatne posesje i dojść do ulicy Blich. Po prawej stronie powinniście już zobaczyć
strome schody. Można je obejść idąc ulicą Blich, a później Mickiewicza do góry
i w lewo ulicą Piekarską. Jeśli jednak nie macie ze sobą dziecięcego wózka, to
zachęcamy was do podjęcia trudu tej wspinaczki. Warto! Na szczycie schodów
odwróćcie się i poświęćcie chwilę rozciągającej się przed wami panoramie. To
Beskid Niski! Chyba najpiękniejszy i najbardziej wyludniony w wakacje region
Polski (wiecie, ze w Bieszczadach tłumy?).
Jeśli już złapaliście oddech to stańcie
znów tyłem do schodów. Przed wami w całej okazałości zaprezentuje się tak zwany
„rynek maślany” (oficjalna nazwa: Plac Dworzysko). To tu spotkacie
najsłynniejszą mieszkankę Gorlic –Tereskę. Stoi ona skromnie schowana pomiędzy
straganami z warzywami, owocami i nabiałem. Chcecie poznać historię tej
wyjątkowej dziewczyny? Mam nadzieję, że odpowiedzieliście twierdząco, bo i tak
ją wam opowiemy. W 1241 roku Gorlice zostały napadnięte przez wojska Tatarskie.
Mieszkańcy miasta skryli się za murami obronnymi i dzielnie walczyli z wrogiem.
W walce tej szczególnie wyróżniła się Teresa Kosibianka (ponoć to jej imię nosi
pomnik na „rynku maślanym”). Z ogromnym zaangażowaniem dziewczyna wylewała na
wrogie wojska wrzącą wodą i naftą prosto z murów obronnych. Niestety czas
mijał, a wojska królewskie jak również pomoc z okolicznych grodów nie
nadchodziły. Zapasy broni i żywności kończyły się, a morale mieszkańców
podupadały. Wtedy Tereska zaproponowała, że wraz z kilkoma pięknymi
mieszczankami zaniosą Tatarom dary prosząc o zlitowanie się nad gorliczanami.
Tak, słusznie się domyślacie. Dziewczęta stanowiły część tej transakcji. A
Tatarzy? Ich wódz podobno bardzo ucieszył się, że w jego ręce wpadnie kobieta,
która tak zajadle z nimi walczyła. Plotka głosi, że kazał odesłać dziewczęta do
namiotów swoich przywódców, a sam zasiadł z mężczyznami do uczty. Tatarscy
dowódcy nie tylko skosztowali jedzenia przyniesionego przez dziewczęta, ale również popularnego w tamtych
czasach bardzo mocnego alkoholu - okowity. Po zakończeniu biesiady dowodzący wojsk
tatarskich udali się na spoczynek. Jakież było zdziwienie ich podwładnych,
kiedy rano odkryli, że ich wodzowie stracili dla dziewcząt głowy. Dosłownie je
stracili, a w zasadzie zostali ich
pozbawieni przez piękne i ”bezbronne” mieszczanki… Cóż, pamiętajcie że to były
czasy jeszcze przed pojawieniem się ruchu na rzecz emancypacji kobiet i mężczyźni
byli święcie przekonani, że kobiety są nie tylko słabsze, ale i głupsze. Drodzy
panowie, pamiętajcie, że niedocenianie kobiet może być niebezpieczne… Niestety
przykład Tatarów niczego nie nauczył burmistrza Gorlic, który akceptując projekt rewitalizacji rynku
stwierdzi, że nie ma tam już dla Tereski miejsca. Miejmy nadzieje, że skończy
on nieco lepiej niż przywódcy tatarscy…
Aby kontynuować z nami spacer cofnijcie się nieco w stronę „maślanego rynku”. Po prawej stronie zobaczycie mało zachęcająco do spacerów ulicę Cichą. Spokojnie, nie jest to ślepa uliczka. Na jej końcu będziecie musieli zdecydować czy skręcić w prawo w ulicę Krętą, czy kontynuować wędrówkę skręcając w lewo w ulice Wąską. Gorąco zachęcamy was, żeby przejść się obiema dróżkami. Przy ulicy Krętej, w cieniu wiekowej skarpy kryje się kapliczka z XVII wieku. Plotki głoszą, iż pod nią ukryty jest zaklęty dwór, z księciem, księżniczką i dwunastoma dworzanami zamienionymi w białe myszki. Ponoć strzegą oni dwunastu beczek dukatów ukrytych w piwnicy pod kapliczką. Wystarczy odgadnąć magiczne zaklęcie i wypowiedzieć je gdy ratuszowy zegar wybije północ, a dwór ożyje. Jego wdzięczni mieszkańcy przekażą zaś wybawcy połowę ukrytego skarbu. To co, próbujemy?
Do
północy jeszcze sporo czasu, więc wdrapujemy się z powrotem i tym razem
skręcamy w ulicę Wąską. Prawdopodobnie od razu zobaczycie szyld ulubionego
lokalu gorliczan – Dark Pubu. Co jest w nim specjalnego? Nie wiem, nie
pytajcie. Nigdy nie czułam klimatu tego miejsca, jednak faktem jest, że można
tam zjeść tanio i smacznie, a i nocleg w dobrej cenie na pewno się znajdzie.
Jeśli nogi odmawiają wam posłuszeństwa możecie też wstąpić tu na kawę i
ciastko. Nie siedźcie jednak za długo. Tuż obok skrywa się perełka, którą
chcieliśmy wam pokazać. To Muzeum Regionalne PTTK w Gorlicach. Miejsce to warto
jest odwiedzenia z dwóch powodów. Po pierwsze, muzeum mieści się w najstarszej
zachowanej kamienicy w mieście (powstała około 1780 roku), której fasadę zdobi
niesamowity mural nawiązujący do Bitwy pod Gorlicami. Po drugie, dowiedzie się
tutaj wszystkiego o rozwoju przemysłu naftowego w rejonie Gorlic oraz poznacie
przebieg słynnej Bitwy pod Gorlicami (2.05.1915), która zmieniła losy I wojny
światowej.
Szkoda
opuszczać tak znamienite towarzystwo, jednak Gorlice same się nie zwiedzą!
Jeśli już pożegnaliście się z Łukasiewiczem, to idźcie dalej wzdłuż murów
ratusza. Waszym oczom ukaże się Bazylika Mniejsza pod wezwaniem Narodzenia
Najświętszej Maryi Panny. Nawet jeśli nie interesuje was architektura sakralna,
to wstąpcie tu na chwilę. Burzliwe losy tego budynku to nie jedyny powód, żeby
go odwiedzić. Warto zajrzeć do środka przede wszystkim ze względu na
naturalnych rozmiarów rzeźbę Pana Jezusa w Więzieniu pochodzącą uwaga, uwaga, z
XVII wieku! Jeśli ten obiekt nie wzbudził waszego zainteresowania, to może
zerkniecie na wymowny obraz przedstawiający Matkę Boską depczącą głowę węża?
Nie wiemy czemu, ale od zawsze fascynował on Mamę i poruszał ukryte gdzieś
głęboko w niej struny wrażliwości, może wy też je odkryjecie?
Zdecydowaliście się wejść do Bazyliki Mniejszej, czy też nie, na pewno będziecie chcieli wędrować z nami dalej! Kontynuujcie spacer ulicą Walerego Wróblewskiego. Wkrótce po prawej stronie wyłoni się Dwór Karwacjanów, założycieli Gorlic. Podobno Dersław Karwacjan, który założył Gorlice pochodził z Krakowa i tam też posiadał liczny majątek. Aktualnie w jego dworze znajduje się galeria sztuki, którą można podziwiać codziennie. Kiedyś w piwnicach tego budynku mieścił się kultowy bar Lamus. Można tu było spotkać muzyków ze wszystkich okolicznych zespołów muzycznych, a ich fanki wiedziały, że wystarczy zamówić piwo lub dwa, a ich idol na pewno się zjawi. Mało tego, więcej niż pewnym było, że ulubiony muzyk prędzej czy później sięgnie po gitarę i rozpocznie spontaniczny koncert. Co ciekawe, często brakowało tu podstawowych składników drinków z karty, a o jedzeniu można było zapomnieć. Mimo to latem pub był pełen. Tylko jesienią i zimą popadał w dziwny marazm, a sale ziały pustkami…
Skoro już rozpoczęliśmy sentymentalną
podróż w przeszłość, to pozwólcie, że zabierzemy was na najlepsze na świecie, a
na pewno w Gorlicach lody. W tym celu musicie opuścić mury siedziby Karwacjanów
i skierować kroki w stronę ulicy Świeykowskiego. Dojdziecie nią do ulicy 3-go Maja,
która skierujcie się w dół (w prawo). Następnie skręćcie w pierwszą uliczkę w
lewo (Narutowicza) i prawie na jej końcu znajdziecie lody „U Czernika”. Mmmm,
tak właśnie smakuje dzieciństwo w Gorlicach! A skoro macie już lody w ręce i
trochę kalorii do spalenia, to wróćcie do ulicy 3-go Maja i kierujcie się nią w
dół, mińcie rondo i kontynuujcie zwiedzanie ulicą Juliusza Słowackiego.
Doprowadzi was ona do kolejnego mostu nad rzeką Ropą, a on do najpiękniejszego
na świecie parku. Wiemy co mówimy. Tylko tutaj asfaltowe alejki kryją się w
cieniu gęstych koron wiekowych drzew. Tylko tutaj miłorząb japoński zaprasza by
spocząć na jednej z ławek, a wielkie agawy zachęcają do obstawiania zakładów,
która z nich zakwitnie jako pierwsza. To tu mieści się plac zabaw, na którym Mama
bawiła się od małego i tu stoją dwa przytulone misie uwielbiające sesje
zdjęciowe. A czy znacie historię powstania Parku Miejskiego w Gorlicach? Nie?!
To koniecznie musimy ją wam opowiedzieć! Dawno, dawno temu w naszym małym mieście
mieszkało bogate małżeństwo. Ich majątek stanowiło prawie 20 hektarów lasu
rosnącego na stoku gór, odgrodzonego od reszty świata przez dwie rzeki. Mieszkańcy
miasta bardzo zazdrościli zakochanym tak pięknego terenu, a miejscowa zielarka
pokusiła się nawet o rzucenie na nich klątwy. Życzyła im, by nigdy nie
doczekali się potomstwa. Złe zaklęcie poskutkowało i parze przestało się powodzić.
A
teraz ręka w górę kto wspinał się na misie? A kto z was ma przy/na nich
zdjęcie? Jeśli jesteście z Gorlic lub okolic to na pewno na oba pytania
odpowiedzieliście twierdząco. Drogi turysto nie możesz być gorszy! Zdjęcie z
misiami zapewni ci szczęście, a jeśli nie, to przynajmniej będziesz się dobrze
bawić. Zachęcamy was, żebyście zgubili się na trochę w krętych alejkach parku,
pobłądzili pomiędzy zadbanymi rabatami kwitnącymi od wiosny do późnej jesieni i…
przytaknęli nam, że to jest Park!
Jeśli po tym spacerze macie jeszcze siłę, to koniecznie udajcie się na wędrówkę ścieżką pieszo-rowerową nad rzeką Ropą. Można nią dojść aż do Kasztelu w Szymbarku (o którym opowiemy wam już wkrótce). My kończymy spacer zwykle w okolicy kładki na rzece. Można przy niej zejść do wody i nieco się ochłodzić. Wracając do centrum miasta koniecznie trzeba zatrzymać się na chwilkę przy znajdującej się niedaleko rzeki cerkwi (Parafia Prawosławna Świętej Trójcy). Może uda się wam zamienić kilka słów z tamtejszym księdzem? To cudowny człowiek, który chętnie dzieli się swoją wiedzą religijną i historyczną. Można stracić poczucie czasu podczas takiej pogawędki. Za pewne przerwiecie ją dopiero wtedy, gdy kiszki zaczną grać wam marsza. Nie wiecie co zjeść? Niedaleko znajduje się stacja paliw Grosar z niepozornym barem. Mają tu najpyszniejsze placki po węgiersku, o których głośno nawet w Krakowie. Jeśli wolicie dobrego fast fooda, to kilkaset metrów dalej w galerii możecie skosztować nieziemskiej pizzy (Pizzeria Del Piero). Ciekawą alternatywą jest również kebab znajdujący się na ulicy Podkościelnej (te w Krakowie się nawet do niego nie umywają!). Dla zwolenników nieco bardziej wyszukanej kuchni mamy Gęsią Skórkę (ul. Piłsudzkiego 6), a jeśli dysponujecie samochodem, to koniecznie wybierzcie się do restauracji Stary Dworzec (ul. Kolejowa 15) lub Gospody Magurskiej (12km od Gorlic).
Idealnym
zakończeniem tak intensywnego dnia będzie zachód słońca na Gorlickiej Golgocie.
Można podziwiać stąd nie tylko Gorlice, ale również nasz piękny Beskid Niski. To
jak? Namówiliśmy was do zwiedzania?
Kilkanaście lat mieszkania w Gorlicach a ja dopiero dziś poznałam historię misiów. Fajny ten spacer uliczkami miasta dzieciństwa 🙂 po tym poście mam wrażenie, że opuściłam sławna metropolię a nie moje małe poczciwe Gorlice 🙂
OdpowiedzUsuńTen rok jest niezwykły i pozwala na wszystko spojrzeć z innej perspektywy, nawet na nasze niepozorne Gorlice. Przecież są piękne!
Usuń