Fort Batowice i Planty Mistrzejowickie
Lista naszych ulubionych miejsc spacerowych niebezpiecznie
się wydłuża! Tyle nowych terenów zielonych czeka na odkrycie, a my nie mamy
czasu wrócić do naszych ulubionych parków! Wiecie, że już od tygodnia nie byliśmy
w Parku Lotników? To nasz absolutny rekord! Mało tego, temperatura wzrosła,
słonko zaczęło jaśniej świecić i Matce włączył się tryb wakacyjny. Nic tylko ciągle
przygotowuje dania hiszpańskie albo greckie. Coś mi się wydaje, że niedługo na
blogu pojawi się też kilka jej ulubionych miejsc na Półwyspie Iberyjskim... Ale
zanim do tego dojdziemy pozwólcie zabrać się na kolejną krakowską wycieczkę.
Chyba mamy szczęście do nawiedzonych miejsc. Nie dość,
że uwielbiamy pas startowy Lotniska Rakowice Czyżyny, na którym straszy, to
kolejną naszą trasę zaczynamy również w nawiedzonym miejscu. Ruszamy dziś z
pętli tramwajowej w Mistrzejowicach. Wiecie, że trudno jest znaleźć
motorniczego, który chciałby jeździć tą trasą późnym wieczorem i w nocy? A
wiecie dlaczego? Ponoć pętlę zamieszkują duchy dwóch mężczyzn. Obaj zginęli
tragicznie, choć można mieć nadzieję, że stan upojenia alkoholowego, w którym
się znajdowali złagodził nieco traumę śmierci. Pierwszy z imprezowiczów zasnął
ponoć w jednym z tramwajów zjeżdżających do zajezdni. Ponieważ mężczyzna nie
odpowiadał na prośby o opuszczenie wagonu, motorniczy wyrzucił go z pojazdu tuż
przy torach. Niestety noc była ciemna i mglista, a kierujący kolejnym tramwajem
nie zauważył mężczyzny leżącego przy jego trasie i doszło do tragedii. Drugi z
duchów za życia również nie stronił od trunków. Legenda miejska głosi, że
pijany wpadł do niezabezpieczonej studzienki tuż przy pętli tramwajowej. Następnego
dnia rano robotnicy zasypali ją wraz ze znajdującym się tam mężczyzną. Mrozi
krew w żyłach, prawda? Jeśli chcecie wiedzieć więcej, zapraszamy do zapoznania
się z serią podcastów Nowa Huta z Dreszczykiem,
jest się czego bać...
Wprawdzie spacerujemy dniem a nie nocą, ale i tak pętlę
tramwajową mijamy sprintem ("strzeżonego Pan Bóg strzeże"). A nóż
widelec któryś z duchów się zapomni i postanowi straszyć również w dzień? Z
duszą na ramieniu przechodzimy przez ulicę Jancarza i już spokojnie, spacerkiem
obchodzimy pętlę autobusową. Po prawej stronie zobaczycie rząd sklepów.
Wyposażenie łazienek nie wzbudzi pewnie waszego zainteresowania, jednak kawałek
dalej mieści się istna perełka- Wolove Burgers. Mają tam najlepsze w tej części
Krakowa (o ile i nie w całym mieście) burgery. Aż szkoda, że jeszcze jest
zamknięte... Jak zwykle mijamy tę mała knajpkę z nostalgicznymi westchnieniem i
tuż za sklepem monopolowym wyjeżdżamy podjazdem do góry i skręcamy w prawo.
Mijamy piękny zacieniony plac zabaw mieszczący się na Polanie Nagłowickiej,
przecinamy ulice Nagłowicką i między blokami dochodzimy do ulicy Pińczowskiej,
którą pniemy się w górę aż do ulicy Wawelskiej. Uwielbiam te stare osiedla.
Cały chodnik zacieniony jest przez obłędnie pachnące stare lipy. Miejsca jest
sporo, przejście jest szerokie, a po drodze można nawet przycupnąć na chwilę na
ławeczce...
Teraz wystarczy przejść na drugą stronę ulicy
Wawelskiej i w zasadzie już widać pierwszy cel naszego spaceru Park na Osiedlu
Złotego Wieku. Znamy to miejsce już od kilku lat. Pomiędzy majestatycznymi,
starymi drzewami i pięknie pachnącymi krzewami kryje się Fort 48 Batowice,
który jeszcze do nie dawna pełnił rolę magazynów. Jak do tej pory nie
słyszeliśmy, żeby w Forcie straszyło, ale kto wie? Może jakieś duchy się tam
plątają? Warunki do tego mają wprost idealne.
W Parku na Osiedlu Złotego Wieku próżno szukać
rozbudowanych placów zabaw. Znajduje się tu jedna lub dwie huśtawki i to chyba
wszystko. Dzieci jednak nie będę się tu nudzić. Piękne, szerokie i równe alejki
idealnie nadają się do nauki jazdy na rolkach, hulajnogach czy rowerach. Wśród
drzew wypatrzeć można ukryte karmniki i ich gości, a drogi spacerowiczów często
przecinają coraz bardziej oswojone wiewiórki. Starsze dzieci na pewno będą
dobrze się bawić zaglądając w okna Fortu, a dorośli chętnie przycupną na jednej
z licznych ławek. W parku tym nie spotkacie tłumów. Jeśli jednak jakimś cudem
zrobi się dla was zbyt gęsto, wystarczy poszukać jednej z wydeptanych ścieżek w
północnej części zieleńca. Prowadzą one na teren ogródków działkowych i dalej
na nico zarośnięte pola uprawne. Trudno tu kogoś spotkać, jednak zdecydowanie
nie jest to trasa na spacer z wózkiem.
Kiedy już nacieszymy się ciszą i cieniem okolic Fortu
48 Batowice, ruszamy z powrotem w kierunku ulicy Wawelskiej. Z nadzieją zerkamy
przez szybę małego bistro znajdującego się tuż przy parku (Wawelska Bistro), licząc że tym razem będzie
otwarte i uda się nam kupić kawę lub kuszące z witryny tiramisu malinowe.
Niestety jeszcze nie tym razem. Znowu wybraliśmy się na spacer ciut za
wcześnie. Kontynuujemy więc spacer ulicą Wawelską w dół i tuż przed Ogrodem
Jordanowskim (skwerek z placem zabaw) skręcamy w lewo, w malowniczą uliczkę
pełną starych drzew, ławek i latarni. Ta urocza dróżka prowadzi nas prosto na
Planty Mistrzejowickie. W północnej części tego terenu zielonego (w której właśnie
się znajdujemy) jest zwykle spokojnie i cicho. Czasem trafi się jakaś mama z wózkiem
lub właściciel pobliskiego ogródka działkowego. Im dalej na południe, w stronę
Ronda Mistrzejowickiego, tym głośniej i tłoczniej. Kierując się w tamtą stronę
miniemy piękny plac zabaw (pełen dzieci od samego rana), wielofunkcyjne boisko
sportowe, trial park, parkour i skatepark. Niedaleko Ronda, odgrodzony od ulicy
wiekowymi wierzbami i lipami znajduje się kolejny, znacznie większy plac zabaw.
Również tu pełno jest dzieci, jednak ze względu na rozmiar obiektu znacznie
łatwiej jest tu znaleźć skrawek miejsca tylko dla siebie.
Zwykle tego nie robimy, ale tym razem nasz
spacer kontynuować będziemy przy głównej drodze. Idziemy wzdłuż ulicy Srebrnych
Orłów i Jancarza. Mamy w tym swój cel. Chcemy zabrać was na słynne w okolicy
lody. Po prawej stronie zobaczycie żółty budynek (os. Złotego Wieku 19-20).
Poszukajcie przejścia pod nim. To tu kryją się ponoć jedne z najlepszych lodów
w Krakowie. Serwuje je Boska Lodziarnia Krakoska.
Tym razem nam się udało! Nie jesteśmy za wcześnie i uda nam się zjeść lody.
Kiedy podchodzimy do okienka pani akurat odsuwała roletę. Jest punkt 10. Wybór
smaków nie jest łatwy, więc podpowiemy wam, że mango&papaja i zabajone są
wyborne. Jeśli myśl o dodatkowych kaloriach nie pozwala wam spróbować tych
pyszności, to nic się nie martwcie. Tuż za budynkiem znajduje się niewielka
siłownia na świeżym powietrzu. Możecie zjeść lody, a później spalić nadmiar
energii właśnie tam. Jeśli dodatkowych kilogramów się nie boicie, to
proponujemy iść dalej wzdłuż głównej drogi, a tuż przy wejściu na Plac Targowy
Os. Złotego wieku przejść na drugą stronę. Kierujcie się w stronę kościoła św.
Maksymiliana Marii Kolbego. Tuż przed nim znajduje się czerwony budynek a w nim
raj dla łasuchów: Pracownia Cukiernicz "Ptyś". Takich
kremówek, to nawet w Wadowicach nie maja... PYCHA!!! Uwaga, jeśli chcecie mieć
wybór warto tam być wcześnie rano. Okoliczni mieszkańcy potrafią wykupić
wszystko bardzo szybko i spóźnialskim pozostaje obejść się smakiem lub zaczekać
do jutra.
Mam nadzieję, że lody lub pyszne ciastka dodały wam
energii, bo tuż za kościołem znajduje się pętla tramwajowa Mistrzejowice.
Wiecie, lepiej minąć ją bardzo szybko i nie oglądać się za siebie...
Komentarze
Prześlij komentarz